Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po południu mąż wyszedł do banku, wieczorem byłam w teatrze i męża nie widziałam, — ale przepraszam pana, do czego potrzebne są panu te informacje?
— Chcę ustalić, czy człowiek, którego dotknęło nieszczęście wczoraj w kabarecie „Złoty Ptak“, jest rzeczywiście mężem pani.
Pani Hala przybladła.
— Nieszczęście... ale czy panowie się nie mylą... Panie komisarzu, proszę mi całą prawdę powiedzieć. Jestem przygotowana na wszystko... Czy mąż mój popełnił jakiś czyn występny?
— Nie.
— Czy żyje?
— Nie żyje.
— Pani Hala zerwała się z fotela, tłumiąc ręką bicie serca.
— Ależ mój mąż był zupełnie zdrów, nigdy nie chorował, więc skądżeż ta nagła śmierć?
— Mąż pani został zamordowany.
— Jezus, Marjo!!! — przez kogo?
— Właśnie, że sprawcy nie znamy i staramy się go odszukać. W wyszukaniu morderców może być nam pani bardzo pomocna, i dlatego proszę Panią o zdobycie się na chwilę równowagi i spokoju. Chcę od pani otrzymać kilka informacyj. Czy mąż pani często przebywał wieczorami poza domem?
Pani Hala padła na fotel, — długa chwila upłynęła, zanim zdobyła się na tyle równowagi, by móc odpowiedzieć na pytanie.
— Bardzo często, prawie codziennie. Fakt, by mąż spędził wieczór w mojem towarzystwie w domu, należał od lat kilku do rzadkości. Wieczory spędzał albo w banku, albo w klubie myśliwskim, albo...