Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obite drzwi wahadłowe i przeprowadził Skarskiego za kulisy.
— Tu, za temi staremi dekoracjami niech radcuś czekają, tu jest garderoba Nr. 3, zaraz czerwony błazen przyjdzie, tylko laboga radcuniu, aby na was nasz kulawy rządca nie nadepnął... byłby młyn, aż niu..,
Skarski wcisnął się w bardzo niewygodny kąt. Plecami dotykał jakichś starych dekoracyj, które za lada jego poruszeniem chwiały się, grożąc upadkiem. Wik podparł je ręką. Z za ściany dochodził do uszu Skarskiego dźwięk marsza. Słyszał oklaski publiczności. Przedstawienie widocznie już się rozpoczęło. Za kulisami panowała zupełna cisza. Skarski bał się patrzeć na zegarek, by jakimś niezręcznym ruchem nie trącić dekoracyj i nie zdradzić swej kryjówki. Czas oczekiwania dłużył mu się strasznie, nogi mu zdrętwiały, z kołnierza palta spływały strugi stopionego śniegu na koszulę. Naraz Skarski drgnął; usłyszał obok siebie czyjeś kroki. Jakiś mężczyzna wysoki, szczupły, z wysoko podniesionym kołnierzem palta, w czarnym kapeluszu, głęboko nasuniętym na oczy, i w czarnej masce na twarzy, szybko przeszedł obok niego i zniknął za drzwiami garderoby Nr. 3. Skarski wyczekał chwilę i wreszcie cicho na palcach zbliżył się do drzwi garderoby. Z niezwykłą ostrożnością ośmielił się Wik nacisnąć klamkę, — bez szelestu uchylił drzwi i wejrzał do wnętrza. Zaledwie jednak spojrzał, cofnął się błyskawicznie, i blady z przerażenia jak ściana zaczął uciekać w kierunku drzwi wahadłowych i korytarza. Wpadł na ciemne podwórze i biegł jak oszalały na ulicę. O kilkanaście kroków za nim biegł wysoki szczupły mężczyzna z czarną maską na twarzy.