Przejdź do zawartości

Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkie wieki postępów towarzyskich i w rozmaitych szczepach rodu ludzkiego, które dlatego wiecznie na odrętwiałość życia skazane być się zdają, jak zostawienie pewnej części ludności na rozmaitych, nierównych stopniach wykształcenia duchowego.
«Kiedym, mówiąc o równości socyalnej, wspomniał o potrzebie najwyższego stopnia duchowego wykształcenia pojedyńczych towarzystwa członków, winienem tu ostrzedz słuchaczy, że to wykształcenie polega nietylko na nabyciu nauk i wiadomości, i na rozwinięciu zdolności umysłowych. To ukształcenie jest wprawdzie jednym z najpewniejszych środków, prowadzących do ukształcenia naszej moralnej, naszej duchowej części, ale nie jest tem, co samodzielnością duszy człowieka nazwałem. Uczonym być nie potrzeba, aby uczuć, jakie stanowisko człowiek w układzie i porządku tego świata zajmuje, aby się obeznać z wartością swoją i przekonać o nietykalności praw sobie przyrodzonych i o nierozdzielnej od nich świętości obowiązków nabytych; strzeżenie tych pierwszych, a pełnienie drugich, podstawę towarzyskiej wolności stanowi. Każdemu zbiorowi wiadomości potrzeba umysłowego, że tak powiem, bogactwa; człowiekowi, co się ma uczuć wolnym na duszy, tylko siły samodzielnej własnego myślenia, nabytej rozwijaniem i ciągłem jej ćwiczeniem. Pierwszy się zbytkiem dostatków umysłowych odznacza, drugi tylko żąda zdrowego dla duszy pokarmu, na prawdziwej oświacie opartego duchowego wychowania, które go od samej kolebki aż do wprowadzenia w zakres działań socyalnych ma pielęgnować i karmić.
«Czem, — w ściślejszem tem oznaczeniu stosunku swego do zakresu socyalnego, — jest dla, ustalenia wolności ducha w człowieku oświata tem dla oswobodzenia ciała, tego drugiego źródła naszego szczęścia na ziemi, jest praca. Jak dla duszy owego hartu, owej samodzielności potrzeba, która się nie da podbić fałszom i przesądom, tak dla zabezpieczenia ciała, od dręczących je potrzeb, a bardziej jeszcze od zawisłości względem stosunków zewnętrznych, nieodbicie potrzebną jest praca. W człowieku, póki w formie czasowej, ziemskiej zostaje, duch z ciałem tak ściśle połączony, że nie możesz zgwałcić jednego, bez nadwerężenia istotnej drugiego sily. Ogranicz prawem wolne rozwijanie się myśli, a zrobisz z ludzi helotów; udręcz ciało głodem i katuszą i pokaż mi wielu, co nie upadną na duszy! Praca zbiorowo uważana jest, że tak powiem, materyalnym łącznikiem, kojarzącym pojedyńcze ogniwa całości społeczeństwa. Oświata-ducha tego ciała stanowi. Jak oświata, wywołując w duszy człowieka pojedyńczego ową potęgę, którą uczuciem godności nazwałem, daje najpewniejszą podstawę równości socyalnej w obliczu praw przyrodzonych, w stosunku moralnym, tak praca, usamowolniając człowieka od wpływu zewnętrznego na ciało, dając człowiekowi źródło do zaspokojenia potrzeb nieodzownych, daje materyalną podstawę jego niezawisłości, a tem samem podstawę równości socyalnej w obliczu praw nabytych, w stosunku materyalnym.
«Wartość człowieka pod względem moralnym zawisła od uczucia jego godności, które w towarzystwie społecznem ma być jego postępowania wskazówką i mistrzem; pod względem materyalnym wartość jego opiera się na pracy, którą ku użytkowi wspólnemu przykładać się będzie. W obliczu tego celu, to jest użyteczności ogólnej, czyli dobra publicznego, każda praca zarówno jest pożyteczna. Stosunek usługi pojedyńczego człowieka na korzyść całości towarzyskiej równa pierwszego ministra z najniższym urzędnikiem, równa wyrobnika dziennego z zamożnym kupcem i właścicielem. Porządek towarzyski wymaga podziału pracy i obliczenia wartości tej pracy, jeśli ją chcemy na pieniądz zamienić; sama w sobie nie jest żadna ani mniej, ani więcej znacząca: sama w sobie nadaje ona równy wszystkim szacunek w obliczu praw socyalnych. Gdyby prawodawcy narodów potrafili wynaleźć przepisy, zabraniające pojedyńczym ludziom nieznajomości własnego dostojeństwa, owszem, nakazujące dążyć do owej oświaty, która nas uszlachetnia i zbliża do źródła boskiego; gdyby potrafili nadać prawa, zmuszające każdego do wyćwiczenia się w pracy użytecznej i pracowania z ochotą na zaradzenie wspólnym potrzebom; jednem słowem, gdyby prawodawcy umieli wynaleźć ustawę, nie dozwalającą nikomu zostać głupim i próżniakiem w jednej chwili towarzystwo ludzkie stałoby się rajem na ziemi.
«Te prawa dadzą się wynaleźć, ale dotąd o nich szczerze nie myślano, bo nie sama myśl