Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/544

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się na Zachodzie rozwinęła. U nas nauka ta przez dość długi czas nie doznawała przychylnego przyjęcia. Tłómaczy się to łatwo brakiem dostatecznie przygotowanych do tego umysłów.
Lekceważono rzecz, której nie znano i o której jedynie bałamutne nowinki z Zachodu i to przygodnie tylko do kraju się przeciskały. Niechętni tej «nowej reformacyi lingwistycznej» spoglądali na jej rozwój jako na nowy objaw niespokojnego ducha germańskiego i ostrzegali ziomków o szkodliwym, nawet zgubnym wpływie, jaki «niemiecka nauka,» «rozkładająca języki i ducha narodów,» sprowadzić może na język narodowy.
Ks. Malinowski nie podzielał tych urojonych obaw i omylnych przepowiedni. Pojmując wartość nowszego językoznawstwa, przyswajał sobie jego zasady i metodę badania i przy ich pomocy rozpoczął naukowe poznawanie budowy i przeszłości języka ojczystego. Czy miał na tej drodze mistrzów lub przewodniku, czy należał do jakiej szkoły zawodowych badaczy? Bynajmniej, Ks. Malinowski był w językoznawstwie zupełnym samoukiem. Przewodnikami w jego studyach były dzieła spółczesnych lingwistów, jak: Bopp, Schleicher, Miklosich, Sza1arzyk i inni, z których czerpał zasady nowej umiejętności; zresztą przy ograniczonych środkach naukowych, zostawiony samemu sobie, wszystko zawdzięcza sumiennej własnej pracy, rzadkiej wytrwałości i zamiłowaniu do badań językowych.
Oto kilka ważniejszych szczegółów z życia tego czcigodnego uczonego kapłana. Urodził się 23 listopada 1807 r. w Gołubiu, miasteczku Prus zachodnich (królewskich), gdzie ojciec jego był burmistrzem, Mając lat trzy, stracił matkę. Po ukończenu szkoły początkowej i poduczeniu się następnie początków łaciny pod kierunkiem ojca, był przez niego oddany do miejscowej apteki, by w tym zawodzie uzdolnił się do pracy na chleb powszedni. Ale młodzieniec już wtedy zapragnął wyższej nauki. Ojciec, ulegając prośbom syna, oddał go do szkoły podwydziałowej ks. reformatów w Żurominie, w gub. płockiej; skąd przeszedł do szkół wojewódzkich w Płocku, a po ukończeniu 6-u klas udał się do gimnazyum księży pijarów w Warszawie. Tutaj, obok korzystania z nauk gimnazyalnych, uczęszczał także do uniwersytetu na wykłady: geografii F. Bentkowskiego i estetyki L. Osińskiego.
Po śmierci ojca 1829 r., ulegając życzeniu macochy, wstąpił do seminaryum duchownego w Pelplinie, w dyecezyi chełmińskiej. Wkrótce jednak przerwał studya teologiczne, udając się w końcu r. 1830 do Płocka, a stamtąd do Łowicza. Kilka miesięcy chorował w Pilicy. Wróciwszy do zdrowia w końcu r. 1831, czas jakiś był nauczycielem domowym w Węgleszynie, pow. jędrzejowskim, i w Rylsku, w pow, rawskim; poczem w 1835 r. wrócił do Prus i wstąpił ponownie do seminaryum w Pelplinie. Tutaj w ciągu lat trzech, obok studyów teologicznych, gorliwie też zajmował się nauką języków: łacińskiego, greckiego i hebrajskiego. Wyświęcony na kapłana (1838 r.), mając lat 31, otrzymał wikaryat w Czaczu nad Wisłą, skąd po trzech latach przeszedł na probostwo w Wałdowie pod Sąpolnem, w pow. złotowskim, a następnie wybrany został na dziekana tucholskiego. Wskutek germanizacyjnych dążności ówczesnego biskupa Sedlaga i wynikłych stąd zatargów, ks. Malinowski postarał się o przeniesienie do dyecezyi gnieźnieńsko-poznańskiej i 1849 r. mianowany był przez arcybiskupa Leona Przyłuskiego penitencyaryuszem przy katedrze poznańskiej.
Zamieszkanie w Poznaniu było wypadkiem dla pracy naukowej Malinowskiego wielce pomyślnym. W ognisku tem bowiem skupiał się w owym czasie niezwykle ożywiony ruch umysłowy, wywołany działalnością E. Raczyńskiego, T. Działyńskiego, J. Łukaszewicza, K. Libelta, A. Cieszkowskiego, H. Cegielskiego i innych. Zabrał się więc i Malinowski ze zdwojoną gorliwością do studyów nad językami: sanskryckim, litewskim, starosłowiańskim i żyjącemi słowiańskiemi i tym sposobem zdobył sobie szeroką podstawę do gruntownego, naukowego poznania budowy i rozwoju polszczyzny. W niespełna półtora roku od czasu przybycia do Poznania, w 1853 r, otrzymał probostwo we wsi Komornikach pod Poznaniem, gdzie już do końca życia pozostał, wypełniając blizko trzy dziesiątki lat życia pracą szlachetną i owocną jako kapłan, obywatel i uczony. Przy dobrej woli, podniosłej myśli i zacnych dążnościach, obok spełniania obowiązków w zakresie swojej parafii, brał czynny udział w popieraniu spraw i rozwoju instytucyj, mających dobro własnego społeczeństwa na celu, i prócz tego pracował z zamiłowaniem nad tą gałęzią nauki, która u nas, skutkiem niepomyślnego