Łazienek. Król bardzo pięknie generała przywitał, mówiąc mu, że sam i cały kraj winien mu nazawsze wdzięczność. Potem zaraz zaczął generała męczyć, żeby ze służby nie wychodził; ale ten stale zawsze oświadczał, że póki komenda zostanie przy królu i póki z honorem służyć będziemy mogli, póty żaden z nas z wojska nie wyjdzie; skoro zaś królowi komenda będzie odebrana, albo też wojsku każą wykonać przysięgę, pierwotnej przeciwną, natychmiast ze służby wraz z innymi wyjdzie. Gdy król nic od niego wskórać nie mógł, nasadził kobiety: wojewodzinę podolską,[1] panią krakowską,[2] Sewerynową Potocką i Grabowską, ale i te nic więcej nie wskórały, jak i król. Generał potem mnie królowi prezentował. Król widząc, że mam medal, mówił do generała: «Znać po tym znaku, który mi jest najmilszy, że musiał być przy WPanu.» Kazał generałowi przyjechać do zamku i wypadł do pojazdu. Wtem kazał mnie wołać; gdym przyszedł do niego, pytał się mnie, czy ja pułkownika Fiszera syn; odpowiedziałem: Tak jest, Najjaśniejszy Panie. «To ty byłeś u kadetów i jesteś mój wychowanek.» Wziął mnie pod brodę, jam go pocałował w rękę i na tem się skończyło. Z Łazienek pojechaliśmy do Zamku; tu generał znów bawił z pół godziny u króla, który kazał mu być na kolacyi. Pojechaliśmy do księżnej kanclerzyny;[3] tu przyjechała starościna małogoska[4] i wiele innych dam. O dziewiątej pojechaliśmy do Zamku na kolacyę, która na dole była; wkrótce nadszedł król, dwie siostry królewskie, Morski, co był posłem w Hiszpanii, generał Gorzeński i inni; o północy powróciliśmy do siebie.» Po paru dniach inny już obraz, «Rano[5] stanął Kossakowski, generał lejtnant wojsk rosyjskich, a hetman polny lit. z własnego wyboru, w 5,000 wojska rosyjskiego obozem pod Pragą, naprzeciwko samego Zamku; piękny widok z okien królewskich! Będąc u małogoskiej, widzieliśmy go w licznej świcie oficerów i kozaków do 50 koni przejeżdżającego z Pragi do Bułhakowa; wkrótce stanął szwadron karabinierów na dziedzińcu u Bułhakowa na eskortę. Po objedzie przysłał król pazia po generała. Skoro generał do niego przyjechał, mówił mu, ze abszyty już podpisane, jednak to tylko zrobił «provisorie» i prosił bardzo generała, aby sam jeszcze zaczekał i drugich do tego namawiał, oraz położył kondycyę, aby swą dywizyę zaprowadził wprzód na lokacyę». Wojsko ciągle stało w kupie, właściwie nie pobite jeszcze, ani rozbite, owszem podniecone i wzburzone w obozie pod Kozienicami. Nowa dyzlokacya, według myśli Targowiczan, a wskazówek sztabu Kachowskiego, miała je uczynić nieszkodliwem, rozrzucić cztery dywizye w czterech kierunkach: w poznańskie, kaliskie, sandomierskie i krakowskie, zdala od stolicy, gdzie ciągle obawiano się jakiegoś rozpaczliwego wojskowego zamachu porwania króla i prawowitych władz sejmowych do armii a nawet powszechnego porwania się do broni. Nie ulega też żadnej wątpliwości, że wtedy już pod uległem z pozoru poddaniem się, tliły się zwłaszcza w szeregach armii koronnej te same czynniki zapalne, które po dwudziestu miesiącach miały wybuchnąć szerokim, niestłumionym pożarem. Na razie jednak nic nie było do roboty. Stosownie do życzeń królewskich, Kościuszko w towarzystwie Fiszera udał się do obozu w Kozienicach.
Jego dywizya według nowego planu dyzlokowaną była w sieradzkiem, wieluńskiem i radomskiem, aż po Wisłę z kwaterą główną w Radomiu. Odprowadził ją do Radomia generał, pożegnał się w Puławach z przyjacielskim domem Czartoryskich, a także z wiernym Fiszerem, zdał komendę generałowi Wielowiejskiemu i wrócił do Warszawy, aby gotować się do opuszczenia kraju któremu w obecnych okolicznościach dłużej służyć nie mógł, któremu służyć w najbliższej przyszłości mocne miał postanowienie. Został w Radomiu zasmucony Fiszer, krzepiąc się jednak nadzieją, że wolno mu będzie towarzyszyć do Francyi ukochanemu wodzowi. Ale już po kilku dniach odebrał od niego pismo wieloznaczące: «jest jeszcze nadzieja, że może kiedyś być dobrze w kraju, przeto jeszcze z wojska nie wychodź».[6] Usłuchał tej rady Fiszer i zastosował się do zawartego w niej rozkazu. Pozostał i czekał.
Ciężkie to było czekanie. Coraz cięższe chmury zbierały się nad nieszczęśliwym krajem. Targowica obejmowała rządy, od ściany zachodniej zaś