Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cu, zapisany tylko został wypadek pewien, świadczący tak o humorze poety, jako też o chęci wyłamywania się z pod prawideł ogólnie przyjętych. Przy szkole krzemienieckiej istniało «Towarzystwo uczniów ćwiczących się w dobrem mówieniu i pisaniu». Do niego należeli: Karol Sienkiewicz, Adolf Dobrowolski, Jan Januszewski, Sierociński, Andrzejowski (Detiuk) i inni. Ażeby być przyjętym do «Towarzystwa», potrzeba było odczytać rozprawę treści naukowej. Jak niegdyś w Kamieńcu zamiast zadanego tematu Gosławski wystąpił z wierszem własnym, tak i teraz, nie chcąc się poddawać przez statut przepisanym warunkom, zamiast rozprawy naukowej, odczytał na zebraniu koła odę «Do wąsa», zaczynającą się od słów: «Ach, nie rośnij, wąsie luby!» Humor, zawarty w wierszu, podobał się ogólnie; Gosławski jednogłośnie został zaproszony na członka «Towarzystwa»; zwrócono tylko autorowi ody uwagę na krótkość utworu, składającego się z czterech strofek. W odpowiedzi Gosławki na następnem posiedzeniu odczytał wiersz sążnisty «Do Łokcia», gdzie uprasza tego łokcia o wstawienie się za nim i o wytłómaczenie go przed zgromadzeniem.
Z czasów pobytu w liceum pozostało w rękopisach u rodziny Gosławskiego dużo wierszy ulotnych, pełnych humoru i dowcipu, jak np. trawestacye mówek profesorów; w wesołych tych żartach jednak nie masz drwin, ani docinków uszczypliwych.
Po opuszcleniu Krzemieńca wrócił Gosławski na swoje piękne Podole, gdzie ciężkie warunki życia zmusiły go do zajęć nauczycielskich. Był więc nauczycielem u Trzecieskich w Berezówce, później w r. 1824 widzimy go u Wilamowskich, następnie wykłada nauki młodym Michalskim z Kordyszówki, braciom Melanii, do której silnie zabiło serce poety. Dwa lata przepędzone w Kordyszówce były latami prawdziwego szczęścia dla Gosławskiego. Niebo podolskie, Miodoborskie góry, Smotrycz, srebrnym pierścieniem skalisty opasujący Kamieniec, wreszcie miłość wzajemnością odpłacona — były to czynniki, oddziaływujące dodatnio na talent poetycki. Z lasów litewskich dolatywały potężne Mickiewicza pieśni, z równin ukraińskich kozacze dumy Bohdana Zaleskiego; wrzała już walka pomiędzy klasykami a romantykami, wytwarzały się szkoły: litewska i ukraińska, odtwarzano podania, wierzenia i zabobony ludu. Bez trosk o jutro, które mu wróżyło dni piękne życia, Gosławski zaczął przysłuchywać się pieśniom ludu podolskiego i — jeżeli nie myślał o wytworzeniu w poezyi nowej podolskiej szkoły — serdecznie pragnął, ażeby i jego Podole zaznaczyło się w pieśni. I oto po za obrębem Podola nie widział już nic; zdawało się, że wszystkie piękności i bogactwa na jedno tylko Podole się zlały. Ta miłość do zakątka, do tej ojczyzny, ograniczonej Smotryczem i górami Miodoborskiemi, nie dozwoliła Gosławskiemu objąć widnokręgu szerszego i rozpostrzeć dalej nieco skrzydeł swojej fantazyi. Pod koniec krótkiego swojego życia wyrzekł się tej «powiatowszczyzny», ale zabrakło mu już czasu do uderzenia silniejszego w struny narodowej pieśni.
Podczas walki klasyków z romantykami Gosławski, jak sam powiada, żadnego kierunku nie uznawał. W liście do P***, służącym za przedmowę do poezyi, wydanych w r. 1864 mówi: «Zechcesz pan wiedzieć, czy jestem wyznawcą szkoły klasycznej czy romantycznej? Szczerze odpowiem: żadnej! nie wiem nawet, czy mogą te szkoły istnieć lub nie», Źródłami, w których szukał natchnienia, były: natura, umysł, serce, — «Serce nie może czuć romantycznie, równie jak wyobraźnia działać — mówi dalej. — Ani jednemu, ani drugiej prawideł narzucać niepodobna. I poezya więc, co do istoty swojej, pod żadne nazwisko podchodzić nie może. Równie ona, jak miłość, sama stwarza siebie, bez naszej woli i wiedzy, bez woli i wiedzy rozpiera natchnioną pierś wieszcza, wydobywa się i w biegu swoim niepowstrzymana unosi wszystkie nasze władze».
Widzimy stąd, że Gosławski nie uznawał prawideł żadnych, które mogłyby natchnienie jego krępować. Stąd też w utworach większych Gosławskiego brak artystycznej jedności, rozumnej harmonii. Jako liryk, stoi o całe niebo wyżej od epika. Jakkolwiek nie uznawał szkół żadnych, bądź co bądź był romantykiem czystej wody. Jak Bohdan Zaleski, zwrócił się i on do przeszłości kozaczej, podnosząc nieraz czyny watażków ukraińskich.
Jak w pieśniach Zaleskiego, dumach Padury, pisanych, mówiąc nawiasem, z węgierska po ukraińsku, widzimy ubóstwienie niemal kozaczyzny, skrzywienie niejednokrotnie prawdy historycznej, tak i w pieśniach Gosławskiego kozaczyzna w nazbyt pięknych barwach występuje. Powiedzielibyśmy, że była to chwila rozbudzenia się sumie-