Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziewięć miesięcy, nieznany w szerszym świecie nikomu. Na ten czas przypada też wykończenie i ogłoszenie drukiem Sonetów (1826 r.)
Ale krytyka nie była i na nie łaskawą. To nic, że taki Fr. Sal. Dmochowski, wytyka mu w nich użycie wyrazów: namaz, minaret, Allah; ważniejsza, że Brodziński, który o jego utworach zachowywał dotąd milczenie, o Sonetach odezwał się z przekąsem. Jakoż w artykule: O recenzentach i estetykach, powstając na poetów, każących język, między innemi powiada: «Trzebaż jeszcze, ażeby w każdym poecie, tak, jak w Sonetach Mickiewicza, więcej było wyobrażeń, jak rymów (sic!), więcej uczuć, jak słów.» I w końcu, jako przykład niejasności, przytacza zakończenie sonetu XV:

Tam — widziałem, com widział, opowiem po śmierci,
Bo w języku żyjących niema na to głosu.
(art. O recenzentach i estetykach)

Poeta, wyczytawszy to, cofnął egzemplarz, który miał posłać Brodzińskiemu od siebie; za doznaną zaś chwilę goryczy, zapłacił mu wprowadzeniem go jako Literata w «Dziadach.»
Natomiast ze strony obcych spotkało go najniespodzianiej uznanie. Do Moskwy przybył z Warszawy jakiś oficer sztabowy, który znał literaturę polską, cenił Mickiewicza i wiedząc o jego tu pobycie, zachęcił braci Polewowych, wydawców i redaktorów Telegrafu Moskiewskiego, do zawiązania z nim stosunków. Jakoż ci wprowadzili go w koło literatów, do którego należeli: Puszkin, Dimitryew ks. Wiaziemski i inni. Przez tego ostatniego poeta wszedł w stosunki z ks. Zeneidą Wołkońską, która przez długie lata dawała mu dowody swej życzliwości i przyjaźni. Do niej to w Moskwie wiersz: Na pokój grecki napisał.
Wśród tych stosunków poeta obmyśliwał nowy poemat, o którego treści nie zwierzał się nawet przed najbliższymi z przyjaciół. Utworem tym był Konrad Wallenrod. W wykonaniu wszakże tego nowego pomysłu, poeta niemałe znalazł trudności. Do Grażyny miał źródła historyczne pod ręką, w Moskwie mu na nich zbywało. Stąd koloryt epoki w nim chybiony. Również pod względem architektoniki, utwór zadawalać nie może. Wynikło to stąd, że poeta, zabierając się do pisania, inny plan początkowo sobie nakreślił, a według innego poemat swój wykończył. Naprzód miał on być w całości napisany hegzametrem i to, co później nazwał Powieścią Wajdeloty stanowić miało jego początek. Ustęp zaś zatytułowany Pieśń Wajdeloty miał tworzyć wstęp, wypowiedziany od samego poety. Opatrzył się jednak rychło, że wstęp taki byłby za nadto jaskrawy. Zastąpił go przeto innym, w którym po mistrzowsku scharakteryzował stosunek Litwy do Zakonu, wreszcie dodał Obiór w. Mistrza, Ucztę i dopiero po nich pomieścił to, co miało rozpoczynać poemat. Tym sposobem Pieśń i Powieść Wajdeloty znalazły się we środku. Również opis wojny, która złamała potęgę Zakonu, poeta nakreślił tylko szkicowo, wystawiając jedynie skutki walki, bez dania nam jej obrazu. To też to, co w poemacie widzimy, przypomina raczej odwrót armii Napoleona, po pogromie 1812 roku, niż wojnę Litwy z Zakonem. Najbardziej zaś rażącym anachronizmem w poemacie są sceny pomiędzy Wallenrodem i Aldoną. Ona przypomina Marylę, Wallenrod samego poetę, a to przeniesienie uczuć i stosunków własnych w sytuacye osób, należących do końca XIV stulecia, tem bardziej zaciera starożytny charakter poematu, że i sam Konrad nosi piętno bohaterów byrońskich. Bez względu wszakże na anachronizmy, utwór ten jest arcydziełem wszechświatowej poezyi. Szczególniej Wstęp, Pieśń z Wieży, Pieśń Wajdeloty, Trybunał tajemny, a przedewszystkiem sama Powieść, są to klejnoty najczystszej wody, któremi mogłaby się każda literatura pochlubić. Nawet rozmowa Konrada z Pustelnicą i Pożegnanie, wzięte niezależnie od epoki, do której się odnoszą, obfitują w niepospolite piękności.
Wallenrod był już w końcu r. 1827 przygotowany do druku i poeta zamierzył go oddać do cenzury w Petersburgu, a wydać w Warszawie. Tymczasem wyjazd z generał-gubernatorem do stolicy, oba te zadania mu ułatwił. Pozwolenie cenzury już 9 grudnia uzyskał; niebawem i druk w oficynie Kraja rozpoczął. Tymczasem odnawiał dawne i zawiązywał nowe stosunki. Jakoż grono jego znajomych nad Newą powiększyli: Aleks. hr. Chodkiewicz, Leon hr. Sapieha, Wańkowicz, kamerjunkier Dziekoński, Linowski, Aleks. Orłowski, Tad. Bułharyn, Postumiusz Prószyński, obok starych z Wilna znajomych, jak Mikołaj Malinowski, Adam Rogalski, Hajdatel i Sobolewski. Tu zadziwiał zdolnością improwizowania, szczególniej, gdy na uczcie wigilijnej, urządzonej w mieszkaniu Rogalskiego, wygłosił całą tragedyę: Samuel Zborow-