się grzecznie a nawet oglądnęła się za mną. Dowiedziałem się od kogoś, jak się obecnie za mężem nazywa i gdzie mieszka i nie namyślając się długo poszedłem do niej z wizytą. Była to pani Stefa, która kilka miesięcy temu wyszła za mąż. Lecz któż opisze moje zdziwienie: im więcej rozmawiałem z nią, tem więcej wydała mi się mniej sympatyczna; jakieś, jakby łuski opadały mi z oczu. Odkryłem n. p., że brzydko się śmieje, że ma złe błyski w oczach, ruchy trochę za ciężkie i mimowoli stanął mi przed oczami obraz panny Wandy jakiś promienny i otoczony aureolą idealną. Stałe porównanie wypadało zawsze też na jej korzyść i zacząłem unikać spotykania się z panią Stefą, tak jak unikamy osób dla nas nie sympatycznych.
Wróciłem do Krakowa dziwnie jakoś spokojny. Nie długo spotkałem pannę Wandę i wierz mi pan, panie doktorze, dopiero wtedy poznałem, że ją tylko rzeczywiście kocham i że tylko ona jest tą jedyną, dla której warto poświęcić życie.
Zadzwonił, a w drzwiach ukazała się jego żona.
O to ma pan przed sobą, panie doktorze, ową pannę Wandę, a zarazem moją najukochańszą żoneczkę!
Rozmawialiśmy chwilę wesoło, gdy wtem mój pacjent zaczął znowu mówić:
Gdybym był nie poznał Wandy, bardzo możebne, że starałbym się o względy pani Stefanji, może pojąłbym ją za żonę i czuję, że całe życie byłbym nieszczęśliwy, bo ta kobieta była nie dla mnie.
Bo jeszcze kobieta w naszym typie niekoniecznie
Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/21
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.