Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Coraz gorzej! Już i pić nic nie mogę, ciągle mi wszystko staje w gardle i jedzenie tylko męczy. Dziwię się, dlaczego choroba tak powoli kroczy, a może mój organizm taki odporny? A czy pan zupełnie teraz zadowolony? — zapytał nagle.
Tak, mam zadowolenie, ale tylko takie, jakie może dać chwila obecna, natomiast przyszłość przedstawia mi się tak samo chmurno i ponuro, jak dawniej, bo boję się recydywy lub przerzutów.
Wie pan co — rzekł — nawet teraz nie mieniałbym się z panem, ja żyję i wiem, że mnie śmierć czeka, a pan żyje i nic nie wie i przez to ani ochoty do życia, ani przygotowania i odwagi do śmierci pan niema. Ale co ja panu mówię, wszystko będzie dobrze skoro tak gładko poszło. Zresztą iluż to ludzi jest w gorszym od pana położeniu... Ale nie wiedzą o tem — rzekłem. Po kładce przejdzie się, nie wiedząc o przejściu, zupełnie dobrze, ale kto w nią ciągle patrzy, dostaje zawrotu głowy i tem łatwiej w głąb stoczyć się może, a ja o tej przepaści wiem aż za dobrze.
Umilkliśmy obydwaj. — Ja czułem, że obecność moja sprawiać mu musi pewną przykrość, on spostrzegł znów, że naprowadza ciągle myśl moją na chorobę. Dlatego rozmowa nie kleiła się dalej i wstałem, by go pożegnać. Gdy mi podawał rękę swą chudą i drżącą, rzekł: żyj pan jeszcze bardzo długo, wróciłeś jak bohater z wojny, takich ludzi na świecie brak ogromnie. Wyszedłem, obiecawszy odwiedzić go za pewien czas. Tylko nie dłużej jak za miesiąc! — zawołał jeszcze do mnie, gdy wychodziłem — bo po-