Strona:Adolf Klęsk - Bolesne strony erotycznego życia kobiety.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

musiałem słowami i gestami, bo nachylona nademną pielęgnująca mnie siostra starała się uspokajać mnie łagodnemi słowy. Gdy odwracałem wzrok od owych miraży, to spotykałem zawsze dobre, spokojne, litosne i jasne oczy mej opiekunki — wtedy umysł mój przytomniał, zdawałem sobie sprawę, że przed chwilą majaczyłem.
Gdy cierpienie minęło, dziwiłem się, skąd w tak ciężkiej chorobie, którą przebyłem, miałem tyle energji, wytrzymałości i siły, by znieść te ogromne tylotygodniowe cierpienia?
Lecz teraz jest mi to jasne — to jej anielska tkliwość, dobre serce i poświęcenie dodawało mi ciągle otuchy i krzepiło upadające siły. Byłem w chorobie niejako biednem małem dzieckiem, a ona dla mnie troskliwą i poświęcającą się matką. Słuchałem jej też jak dziecko, a wola jej była dla mnie wszystkiem, była zarazem moją wolą. Jej łagodne i słodkie słowa pociechy, łagodziły lepiej me cierpienia jak wszystkie narkotyki. Gdy wyszła z pokoju, brak jej dawał mi się zaraz gorzej odczuć, jak wszystkie inne dolegliwości.
Odwiedzało mnie wiele osób, nawet z mojej rodziny. Wszyscy starali się być dla mnie dobrzy, troskliwi, serdeczni, przynosili mi różne delikatesy, a jednak zawsze czułem, że między nimi a mną jest jakaś trudność, jakaś przegroda, która nie dozwala nam zetknąć się ze sobą ściśle i bezpośrednio.
Nieraz najtroskliwsze ich pytania męczyły mnie i gniewały.
Ona nigdy mnie się nie pytała, lecz przeczuwała zawsze me życzenia i stąd wszystko, co czyniła, wydawało mi się naturalnem i koniecznem. Nawet wtedy, gdy po wizycie lekarzy, kładąc swą rękę na mem rozpalonem czole oświadczyła, że ponowna operacja jest konieczną, przyjąłem to z uśmiechem na ustach, byłem spokojny, bo wiedziałem, że ona nadal nademną czuwać