Strona:Adolf Dygasiński - Zając.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jako, a miał daleko więcej nieprzyjaciół. Drugi potrzebował na stół mięsa, a wyłącznie wojował z człowiekiem. Powiedz mi, co jadasz, a ja ci powiem, kto są twoi nieprzyjaciele!
Gdy Kita wyszedł w pole, popatrzył, posłuchał i zawietrzył, już miał gotowy plan, wiedział, co robić, gdzie się obrócić.
Dużo mówiła ta jego czaszka szeroka, uwieńczona parą śpiczastych uszu, i ten nos w samym wierzchołku trójkąta ostrokątnego, i ta para błyszczących światełek popod uszkami. Wszystko w lot chwyta, zjawiska świata zewnętrznego, materyał dla znakomitych pomysłów, upraszczających zadania życia. Jego bystrość jest źródłem lisiej chytrości, zuchwalstwa, bezczelności, wysokich zalet gatunkowych, stanowiących oręż w walce o istnienie. Oszukać zręcznie nieprzyjaciela, wyprowadzić go w pole, a nie dać mu się podejść — to polityka lisa. O, i on ma strach, obawia się; ale uczucie to nigdy go nie pozbawia przytomności umysłu! Strach połączony z rozwagą, wytwarza lisią ostrożność. I to za złe mu brano. Ludzie prześladowali Kitę i zdawali się oczekiwać od niego potulności, grzeczności. Na to lis czynami odpowiadał: „głód mi dokucza i mojej rodzinie, tkliwym być nie myślę“.
Kiedy polował na kuropatwy, robił słowo w słowo to wszystko, co Malwa, Tetera, tylko — daleko zręczniej, dokładniej, ponieważ