Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na sercu porozumiewanie się oczyma przez okno. To zapomnienie przez ludzi otwarło swobodzie Asa bardzo obszerne pole. Biegał tu i owdzie, wypowiadając wojnę wszystkim spotykanym kotom; ścigał zapalczywie kury samopas chodzące, a jeśli były zamknięte w kojcu, to stawał do takiego kojca, jak do zwierzyny, lub przy nim warował, dopóki go nie odpędzono; nazawiązywał wiele znajomości z licznemi psami ościennemi.
Ale od czasu pamiętnego zajścia z przekupką w bramie nasz wyżeł zwracał na się szczególną uwagę pewnego żebraka, który w tem odludnem ustroniu, chroniąc się zapewne przed bacznością policji, dni całe spędzał pod przeciwległym parkanem w zaułku, którędy się z Sewerynowa schodzi ku Oboźnej. Wszyscy mieszkańcy znali Pytę, wiedzieli, że jest kaleką, i przeto litościwsze gospodynie, kucharki oddawały mu nieraz różne ochłapy, spadłe ze stołu. W braku zajęcia Pyta z całym spokojem umysłu robił spostrzeżenia nad mieszkańcami Sewerynowa i nad przechodniami, którzy się tutaj pojawiali stale, jak naprzykład Zabrzeski. Historja zatargu Swojewskich z przekupką i zakończenie tej sprawy dały żebrakowi do myślenia.
— Gdyby mię ten niespokojny, przez wszystkich mych przyjaciół nielubiony pies pokąsał, musiałby mi ktoś za to zapłacić — mówił Pyta sam do siebie i, ile razy spostrzegł Asa, zawsze go drażnił, usiłował pobudzić do wściekłości.
Pies wprawdzie szczekał, dopadał, nigdy się jednak nie posunął tak daleko, żeby na żebraku spróbować swoich zębów. Tylko weszło to wnet w jego zwyczaj, że skoro wypadł przed dom, zawsze już naprzód pędził pod parkan i zapalczywie oszczekiwał ową kupę brudnych, zrudziałych i wypłowiałych łachmanów, w których się