Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lił na ziemię słój ze słodyczami. Zgiełk tłuczonego szkła sprawił, że przekupka i kucharka raźno poskoczyły za wyżłem, który — nie głupi czekać — zmykał teraz do domu, gdzie mieszkał emeryt Swojewski z sześciu córkami. Żółty psina wypadł też z przekupką i kucharką przed bramę, udawał, że jest bardzo zły: szczekał groźnie, drapał ziemię wszystkiemi czterema nogami, coś jakgdyby się strasznie gorszył i odgrażał: — „Dałbym ja tobie, żebyś nie był szczęśliwie uciekł!“
Zrobił się teraz przed bramą jarmark, gdyż około przekupki i kucharki zaczęły się zbierać dzieci, chłopaki, zwane łobuzami, zatrzymywały się przechodzące młodsze. Naraz kucharka radośnie klasnęła w dłonie i zawołała: — „Wiem, wiem!...“ — Poczem podała do wiadomości całego zgromadzenia, że ów bezecny pies, co narobił tyle szkody, pochodzi z tejże samej kamienicy, gdzie i ona mieszka, że nadto jest on własnością niejakich panien Swojewskich, sióstr, których jest tak dużo, iż nikt w kamienicy nie może się ich doliczyć.
Zgromadzenie uchwaliło teraz, ażeby panny Swojewskie natychmiast wynagrodziły przekupce szkodę, przez psa zrządzoną: — „Niech nie wypuszczają na ulicę takiego szkodnika!“ — Jakoż pokrzywdzona przekupka niebawem osadziła „na chwileczkę“ w swoim kramiku sprzymierzoną kucharkę, sama zaś w towarzystwie niektórych świadków podążyła do mieszkania emeryta, powtarzając nieustannie:
— Ooo, znam ja te muńki! Za grosz u mnie nic nie kupią... Choćby mi nawet nie zapłaciły za szkodę, to im aby nawymyślam, co się zmieści... Ma być na świecie chrześcijański handel!
Tymczasem Zabrzeski, o ile mógł, podążał za wyżłem i, gdy wychodził z Ordynackiej na Dynasy, mignął mu się tylko w oczach As, skręcający