Przejdź do zawartości

Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i przerozmaite pakunki. Istotnie, bardzo osobliwie wygląda człowiek, obciążony jak muł, i zdaje się nieraz, jakgdyby masa rozmaitych rzeczy sama przez się wykonywała ruchy dowolne. Właśnie jeden z takich wszedł na salę, niosąc walizę na plecach, inną na ramieniu, jakiś tłumok na głowie, a na piersiach i po obu bokach wisiały pakunki z parasolem, laskami, paskami spięte poduszki skórzane, kołdry, okrycia letnie i t. d. Ta postać tak uderzyła Asa, iż z namiętnem szczekaniem rzucił się w susach na ową masę rupieci. Natarcie psa zachwiało równowagę piramidy, ugniatającej człowieka, i wszystko to z łoskotem poczęło się walić na ziemię. Jakież było zdziwienie Asa, gdy wśród zwalisk tej góry ujrzał stojącego zwyczajnego człowieka, któremu czoło świeciło się kroplami potu, w oczach błyszczały iskry gniewu, z ust zionęły przekleństwa, a nogi wyrażały pochopność do kopnięcia. Przekonawszy się naocznie, że kuferki, skrzynki, pudła i paczki nie poruszają się same, wyżeł co tchu zrejterował, a zmęczony wybrykami, wskoczył na aksamitną kanapę, gdzie nareszcie postanowił wytchnąć, i legł tam z wywieszonym językiem. Wnet go atoli spostrzegł odźwierny, baczny strażnik porządku na sali, i żwawo sunął, aby psa spędzić z kanapy.
— A pójdziesz ty stąd!
As w odpowiedzi na to wezwanie warknął tak srogo, wyszczerzył takie straszne zęby, że sługa kolejowy zaraz się cofnął, machnął ręką i tylko zdaleka wymrukiwał przepis:
— Tutaj nie wolno psom rozkładać się po kanapach!...
Nareszcie posługacz, mający pod dozorem rzeczy hrabiny, kupił bilet dla pasażera-psa, umieścił Asa zgodnie z wymaganiami przepisów i po-