Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie bywają, która zgodziła się być kucharką w kolonii. Eudoksya tedy była szóstą duszą w pustkowiu.
Nie wszyscy mieszkańcy pustkowia zgodzili się odrazu na uroczysty obchód wigilii. Bartłomiej i co dziwniejsza Horodelski, opierali się najdłużej. »Nie i nie! — upierał się Horodelski — wódki mogę wypić, ile chcecie, zjem co dacie, ale wigilia? Nie!« I dopiero gdy niezwykła wymowa, którą rozwinął Porankiewicz, zmiękczyła upór Bartłomieja, ustąpił odrazu i Horodelski.
Babiński, jak to zwykle w takich razach bywało, wyruszył bez zwłoki po zapasy, i żywo powrócił z miasta z mąką, masłem,