Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten czas z podwórza, bo, co prawda to prawda, od chodzenia tego to się zawdy kiele domu roboty nazbierało niemało; oporządziłem się krzynę i wylazem do ludzi.
— W sobotę wieczorem idę do karczmy. Tylo przechodzę kiele tej wojtkowej chałupy, co je przełaz kiele niej, stało tam ludzi kilku, a stali za węgłem, to i nie widać im mnie było, kiedym podchodził. Podchodziłem, słyszałem wyraźnie, jak głośno rozmawiali, a podeszedem bliżej i zobaczyli mnie, to spojrzeli jakoś po sobie i jak makiem zasiał, ani słowa jednego; powiedziałem »pochwalonego», to tylo Jędrek mruknął: »na wieki». No, myślę, możeć o czem między sobą gadają — przeszedem.