Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część I, II i IV.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
GUSTAW.

Hola! słychać śpiewania... Hej! wszelki duch żywy!
Ozwij się, bracie, kto jesteś?

STRZELEC.

Myśliwy, [1]
Równej jak ty ochoty, większej trochę mocy.
Obadwa polujemy: chociaż ty w poranki
Jedziesz na świat, ja łowy rozpoczynam w nocy;
Ty czyhasz na zwierzęta, a ja na kochanki.

GUSTAW.

Nie wiem, czy dobre miejsce wybrałeś na łowy;
Ale nie chcę przeszkadzać: więc szczęśliwej drogi.

STRZELEC.

Hola, kolego! nie bądź taki raptusowy.
Jestże to grubiaństwo, albo skutek trwogi?
Pierwej mię sam zawołał, a teraz ucieka.

GUSTAW.

Ja miałbym cię wołać?

STRZELEC.

Słyszałem z daleka,
Żeś wołał; kogo, na co? nie wiem doskonale:
Dosyć, że posłyszałem westchnienia i żale.
Jestem jak ty myśliwcem, byłem kiedyś młody:
Znam więc twego rzemiosła i wieku przygody.
Musisz coś mieć na sercu, rozmówmy się szczerze!
Pewnie cię zabłąkało w kniei jakie zwierze?
Bracie, ja sam błądziłem: znam zwierzęta różne,
Skrzydlate i piechotne, czworo- i dwunożne.

  1. Słowa opuszczone w rękopisie poety. Przyp. wydawcy.