Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chciałbym poznać ten kraj, w którym podobne figury gromadnie chodzą i nikt ich na parawan nie przylepia! Ale co do mnie, robię nie zły interes zawierając to małżeństwo, mają bowiem dość znaczne pieniądze, a moje położenie staje się coraz niebezpieczniejszem.
— Ale powiedz mi jakim sposobem zdołałeś jednym zamachem pozyskać serce panny, wysadzić konkurenta i pozostać z tym ostatnim w przyjaznych stosunkach?
— Ale prawda! nie powiedziałem ci dotąd historji naszego pojedynku. Posłuchaj, a uśmiejesz się.
— Tyś się pojedynkował, ha! ha! to na serjo zaczyna być zabawnem!
— Nie śmiej się z góry, zachowaj się na koniec! Miałem ja już dawno swój wykończony planik i czekałem tylko zdarzonej sposobności, potrzebowałem koniecznie pojedynku z wielbicielem panny Leokadji, raz żeby się pokazać bohaterem w oczach panny i matki, powtóre, żeby usunąć zgrabnie wszystkie możliwe pretensje i rekryminacje tego pana Stożka. Poczciwy Symplicjusz sam mi dopomógł do tego. Chodziło mu o jedną głupią kamelję, którą dostałem od panny i przypiąłem do fraka, i był tyle niezgrabnym, że gwałtem mi ją wydarł. Miałem więc już słuszny powód do wyzwania. Nie dość tego jeszcze, zrobił po mojem odejściu awanturę z panem Bąbalińskim, którą mi panna Leokadja w przystępie czułości nazajutrz