Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kosze temu, kogo ta kobieta pokocha. Krucze jej włosy, zaczesane a l’antique, falowały w niewielkich odstępach na jej głowie, jakby wygięte lekkiego wietrzyka podmuchem.
Nieco może za nizka, ale i ten słaby, prawie niedostrzeżony błąd, w proporcji dodawał jej jeszcze nowego uroku, zdawała się bowiem łączyć w jednej osobie wstydliwy wdzięk, rozkwitającej dziewczynki z całem bogactwem zachwycających a wykończonych form rozwiniętej kobiety. Wieku jej ani z twarzy ani z całej postaci wyczytać nie mogłem, mogła mieć tak dobrze lat 16 jak i 26.
— Kleopatra nie mogła być inną, tylko taką, jak ona — pomyślałem sobie, kończąc przegląd tych czarujących wdzięków.
Podczas gdy się zajmowałem temi spostrzeżeniami, pani Sydonia bawiąc się wachlarzem, żywo się zajmowała rozmową z markizem, a nie bez tego, żeby nie zauważyła mojej niemej admiracji, bo od czasu do czasu rzucała na mnie pytające spojrzenie, które mówiło: a co nieprawda, żem piękna!
Wkrótce ochłonąwszy z pierwszego wrażenia i ja się zdołałem przyłączyć do rozmowy. Przekonałem się niezadługo, że pani de Ponteiro posiada do najwyższego stopnia sztukę oswajania najdzikszych ludzi i wydobywania z umysłów najbardziej ciężkich iskier dowcipu i wyższego polotu.
Sam się dziwiłem, jak mi łatwo przychodziło przerzucać się z jednych przedmiotów na drugie,