Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku czarny wachlarz swój rozkładała i ściągała bezmyślnie.... Odwróciła oczy od Karoliny, i nagle zerwanéj rozmowy już daléj ciągnąć nie chciała.
Oblęcka też nie odezwała się więcéj; siedziały przy sobie czas jakiś tak, żywym kontrastem egoizmu i poświęcenia. Jedna różowa, pulchna, świeża jeszcze, choć znacznie starsza, druga na pół zwiędła, blada i zmęczona — jedna w dostatkach i świetném otoczeniu czująca się osamotniona bez węzła ze światem, druga spokojna mimo powszedniéj troski i żywotem rodziny rozrosła na duchu....
W milczeniu podała jéj Ada rękę i ścisnęła dłoń Karoliny....
— Moja droga, rzekła głosem zmienionym — masz słuszność. Któż wie! źle może pojęłam życie.... a sama straciłam na tém najwięcéj. Dziś już cofać się niepodobieństwo.... duma nie pozwala, serce pragnąć przestało.... Tą ciernistą drogą żywota trzeba iść do końca.... Inni mi będą zazdrościli — a ty — ty mnie pożałuj czasem!
Schyliła się, pocałowała ją w czoło, i wnet przybierając weselszą twarz, poszła znów między swych gości, roznosząc im słowa i myśli, tak jak jéj służba roznosiła chłodniki i ciasta....
— Szczęśliwa kobieta! słowo daję! mówił referendarz do szambelana. — Swobodę, rozum, dosta-