Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brandys pośredniczył w téj korrespondencyi w sposób nader delikatny. Listy odsyłał, nigdy o nich nie mówiąc nic — jakby nie wiedział od kogo są i zkąd się wzięły. Ada mu o nich też nie wspominała — i była wdzięczna, że jéj oszczędzał rumieńca.
List Roberta wlał w nią to życie nowe. Z niego się trudno było dowiedzieć co więcéj nad to, że kochał i tęsknił. Strzegł się o ojcu pisać, obwiniać go, narzekać nań.... O sobie mówił mało, serce tylko wylewało się w liście i tęsknota.... i nadzieje. Ada zaraz po odebraniu go z rana, siadła odpisać — dodając mu męztwa.... Chciała być prawie wesołą w téj odpowiedzi, ale tęskne to były dowcipy.... Żądała od niego opisu wioski, domu, pokoju.... i całego dnia jednego od rana do wieczoru.... Mówiła mu, że chciała być myślą z nim, a nie umiała odgadnąć co go otaczało....
List ten zaledwie wyprawiła na pocztę, pobiegła do ogrodu, weselsza daleko niż wczoraj. Karol był rad bardzo, że ją spotkał samą, chcąc na nowo przerwaną zawiązać rozmowę. Z razu było to niepodobieństwem. Habicht i kwiatki zajmowały ją całą.
— A pan lubisz kwiaty? — spytała....
— Ja? właściwie — jakby to powiedzieć — rzekł Karol — ani ich lubię, ani się niemi brzydzę. Wolę owoce! Kwiatki szanuję jako ich obietnicę....