Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ba! nie mam już nawet na kartę.... a babcia.... przy najlepszych chęciach....
— A! ani myśleć, najlepiéj znam stan kassy szambelanowéj, bo ją trzymam; o tém nie ma co i myśleć.... Ale — dodała śmiejąc się dziwnie, szydersko jakoś panna Dyakowska — ukłoń mi się pan pięknie, uśmiechniéj — a ja — może sposób znajdę....
To mówiąc spójrzała nań oczyma, w których była i litość, i nie wiem jakie jeszcze uczucie. Pan Karol drgnął i cofnął się nieco.
— Jakiż sposób? spytał....
— Ile panu potrzeba?
Zawahał się z odpowiedzią — jakby mu teraz dopiero się wstyd zrobiło....
— A! co tam! rzekł....
— Ja panu pożyczę moich własnych — chłodno rzekła panna.
— Tak, tylko trzeba, byś pani wiedziała, że ja nigdy nie oddaję — rozśmiał się w żart to obracając Karol.
— Zdaje mi się, iż mnie pan nie posądzasz, aby to było dla mnie tajemnicą — obojętnie odrzekła panna Dyakowska....
Karol zmieszał się jakoś; mimo całego cynizmu, do którego przywykł, w téj chwili przykro mu się zrobiło. Traktowany był jak żebrak niemal.... Rumieniec na twarz mu wybiegł i zniknął. Możeby nie czekając na herbatę wysunął się z salonu, gdy-