Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rolem, protekcyonalnie dobrotliwe spotkanie z pułkownikiem.... Reszta dworu zaprezentowana na nowo, z dala skłonieniem głowy była przyjęta. Radca miał postawę wielce znaczącą, pierś wypukłą, już dla saméj gwiazdy, — głowę trzymał do góry, chodził wyprostowany, jednéj rękawiczki nigdy prawie nie zdejmował.
Z dala woń paczuli, lekka, delikatna, stłumiona zalatywała od niego. Nie było nic piękniejszego nad jego ręce — nic gładszego nad jego świecącą wygoloną brodę.
Była to postać, którą mógł los postawić gdzieby chciał, a nigdzieby nie raziła niczém — aleby się też niczém nie oznaczała. Twarz gładka, przyzwoicie narysowana, nie miała rysów klassycznych (nos był nawet nieco kartoflowaty), lecz nie była karykaturą, a nadewszystko nie miała wyrazu. Była to maska posłuszna, gotowa nasrożyć się, uśmiechnąć, być groźną i dobrotliwą, oburzoną i łaskawą, pod wrażeniem wiatru jakiby powiał na nią — maska z gummy elastycznéj, giętka, wygodna — a w stanie przejścia będąca nieokreślonym typem ludzkiéj nicości.... Tak samo rozmowa radcy nie mówiła nic — śmiech się nie śmiał, smutku jego nie można było brać na seryo, nie był zaraźliwy. Z tém wszystkiém mógł uchodzić za wzór najprzyzwoitszego z ludzi — lub automatów.
Radcy w życiu wiodło się, dzięki charakterowi