Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnia tego miała otwarte. Żal mi cię szczerze.... Tyś trochę lekkomyślny.
— A! trochę! Jesteś grzeczna bardzo — ja jestem okrutnie lekkomyślny — znam to do siebie — poprawić się za późno....
— Nigdy późno, panie Karolu....
— Bóg zapłać! całując ją w rękę odezwał się Karol. — Wierz mi — że mnie ratować nie warto.... Nadto długo się gubiłem.... Jestem otwarty.... to jedno co mi jeszcze zostało....
Wchodząca panna Hortensya przerwała rozmowę i Karol odezwał się do niéj witając:
— Proszę o listy do Warszawy — jutro jadę.
— A toż co znowu?
— Okrutna tęsknota do billardu.... Śni mi się.... marzę o nim.... Stukot kul, chrzęst kijów.... zapach sali.... nie dają mi spoczynku! Zwyciężony jestem.... powracam!
Skłonił się komicznie. Z kątka spojrzała nań panna Karolina i zbladła. Bladość tę dostrzegli wszyscy, choć pochyliła się zaraz do kłębuszków i zaczerwieniła jak wiśnia.
— Otoż — pomyślała oburzona Hortensya — cośmy zyskali.... Dziewczynę zbałamucił, nic nam tu nie poradził, i właśnie kiedy parobczak powraca, on się cofa, jakby mu z placu chciał ustąpić.
Gniewna zmierzyła go wzrokiem pogardliwym.