Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mam po co jechać — tam plenipotent sobie da rady lub nikt już jéj nie znajdzie. Co się mam nudzić, wrócę do Warszawy.
Mówił to jakoś tak z prosta i bez złośliwości, że Ada z podziwieniem nań spojrzała.
Rezygnacya, z jaką się odezwał o majątku — obudziła w niéj współczucie. Była po śnie téj nocy skłonna do miłosierdzia. Karol też odjeżdżając czynił ją swobodniejszą, czuła się dlań do wdzięczności.
— Jakto? jutro chcesz pan jechać? spytała.
— Niezawodnie — potwierdził Karol — czuję, żem był nieznośnie natrętnym, a zabawnym być nie potrafiłem....
Ada zbliżyła się ku niemu z wyrazem życzliwości.
— Powiedz mi prawdę — odezwała się po cichu.... Jakże stoją twoje interesa...? Jesteśmy krewni — możebym ci jaką pomocą być potrafiła...?
Zarumienił się mocno Karol.
— Jesteś doprawdy za nadto łaskawa dla takiego jak ja niegodziwca. Serdecznie wdzięczen jestem za tę myśl samą — ale — niestety! moje interesa to beczka Danaid.... Nic i nikt ich nie poratuje — bom ja wcześnie temu zapobiegł i starał się je tak pięknie urządzić! Zatém — nie mówmy o tém.
— Żal mi cię — rzekła Ada z serca, bo serce