Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzrok jéj się nie cofnął... stała śmiała.... wyzywając cały świat do wojny....
Że panna Hortensya nie omdlała — stało się chyba cudem wielkiéj potęgi jéj nad sobą. Weszła panna Karolina, przywitał się z zarumienioną Robert, zaczęli się inni schodzić na herbatę i gospodyni miłego gościa musiała opuścić. Ściskał go radując mu się pułkownik, cieszył się nim Oblęcki, witali wszyscy.... nawet słudzy — serdecznie i przyjacielsko, Kanonik tylko wszedłszy, zatrzymał się z dala i skłonił, trzymając w téj odległości, z wyraźnym, odstręczającym chłodem.... nie dając do siebie przystąpić bliżéj.
Robert też nie miał do tego najmniejszéj pretensyi.... Przy herbacie zwykle po prawéj stronie gospodyni siadał kanonik, po lewéj panna Hortensya.... zaraz za nią pan Karol. Gospodyni przeprosiwszy kuzyna, miejsce jego oddała gościowi. Wszystko to draźniło.... Po twarzach przytomnych, widać było przelatujące płomienie i bladość.... spoglądali ku sobie sprzysiężeni, oczyma sobie dając znać co się to działy za okropności.
Najokropniejszém było podobno to, że gospodyni wcale się nie mieszała, nie troszczyła o nikogo, rozpytywała o majora, o Żabliszki, o okolice, o zajęcia jakie tam miał, o to jak znalazł Zahaje, — słowem mówiła z nim, o nim i zajęta była nim tylko.