— Co uczynił samobójca, kiedy go pan wyciągnął z wody?
— W tej samej chwili wyrwał mi się z mych rąk, wskoczył na drzewo i powiesił się.
— Dlaczego pan go natychmiast nie zdjął z drzewa?
— Myślałem, że się powiesił, aby wyschnąć...
...Panna bardzo sympatyczna, ale tak zezuje, że kiedy płacze, to jej łzy z za uszu ściekają...
Roztargniony dyrektor banku pocałował swą żonę i rzekł:
— A teraz, proszę pani, piszemy dalej.
W jednem z miast „suchej” Ameryki.
Przyjezdny — Czy nie mógłby mi pan powiedzieć, gdzie dostanę kieliszek dobrej wódki?
Miejscowy — Widzi pan ten kościół?!
Przyjezdny — Co?! W kościele?.
Miejscowy — Tak jest. To jedyny budynek, w którym pan nie dostanie wódki.
Do urzędu telegraficznego wpada zdyszany jegomość i mówi do urzędnika:
— Proszę pana, kwandrans temu wysłałem depeszę, a teraz chcę zmienić jedno słowo...
— Czy to ta depesza: „Hela szczęśliwie powiła syna”?
— Tak jest. Pan będzie łaskaw zmienić „syna” na „dwóch synów”.
— No to dziękuję panu. I dowidzenia.