Strona:A. Lange - Zbrodnia.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo pretensji ludzkiej o miłość... I w takim oto śledzienniku, złowrogim swemu otoczeniu, kryje się jakiś chorobliwy sentymentalizm. Nie każdemu otwiera się sezam; trzeba znać słowo czarnoksięzkie. Budda naucza że tylko ten człowiek pozyska duszę nieśmiertelną, który do niej dąży. Podobnież miłość uzyska ten tylko, który dąży do miłości. Michał jej pożądał, ale nie znał drogi, co do niej prowadzi. Czuł tylko, że nie był kochany, jakby tego pragnął.
Takem rozmyślał, nic jednak nie mówiłem. Każde jego słowo pobudzało znów moją stałą myśl; za pół godziny go zastrzelę, za dwadzieścia pięć minut go zastrzelę...
Zbliżaliśmy się do jeziorka, gdy naraz Boks zaczął szczekać gwałtownie, i rzucił się w nadbrzeżne krzewiny... Pobiegliśmy za nim. Michał jednocześnie dał sygnał przeciągłym głosem świstawki. W parę minut — pośpiesznie idąc — zjawili się koło nas inni strażnicy; Miller z Pawłem oraz nocny stróż Zgryzoń.
Zza gęstwiny wierzb i tarniny, wysunął się chyłkiem jakiś człowiek, a nie mając innej drogi, widocznie w zamiarze ucieczki rzucił się na lodową taflę jeziorka. Niestety, Boks, już go gryzł za łydki, i biedak pośliznął się i runął