Przejdź do zawartości

Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przebywać w ciemnicy, aby nikt już nigdy oblicza twego nie widział — i z jego winy nie popełnił zbrodni ani też nie wpadł w szaleństwo...
I nałożono mi na twarz okropną maskę żelazną, a ja czułam, jak mi się w duszę wpija każda śruba i każdy gwóźdź po kolei; zdawało mi się, że trumną jestem sama sobie. Do końca moich dni miałam żyć w tej masce — strącona w głuche podziemia... Tu muszę wam powiedzieć, że jest różnica pomiędzy historją rzeczywistą Rozaury florenckiej, tak jak ją opisują kronikarze, a moją historją obecną, którą kierował poniekąd świadomie mój dzisiejszy mąż Wawrzyniec Brzeszczot, odrodzony Lorenzo Frescoti, jak ja jestem odrodzoną Rozaurą Montalboni.
Rozaura Montalboni siedziała w tej ciemnicy lat 28; wyszła dopiero z pod maski, kiedy po śmierci Ferdynanda wstąpił na tron Koźma II Medyceusz, który z powodu swej koronacji wypuścił z więzienia skazańców. Żelazo skórę mi przepaliło i wyżarło: trupia maska ułożyła mi oblicze w postać trupiej głowy — tak, że na mój widok sędziowie pomdleli, a małe dzieci uciekały przede mną, jak wobec zmory.
Z tą straszliwą maską trupią urodziłam się powtórnie za naszych czasów; kiedy mię ujrzał Lorenzo, postanowił natychmiast uczynić — jak mówił — korektywę przeszłości.
Ów obłąkany Lorenzo stał się dzisiejszym moim Wawrzyńcem, którego wszystkie męczarnie dawne, ześrodkowane i przeduchowione — przemieniły się