pochodzeniu śmierci. Dawniej ludzie wcale nie umierali, ale, doszedszy do lat pięćdziesięciu, na nowo odzyskiwali młodość i znów się rozwijali do kresu i znów się odmładzali ad infinitum. Owóż zdarzyło się, że pewna kobieta, odmłodzona w ten sposób, chciała czule powitać swego syna. Ale ten jej powiedział:
— Ty nie jesteś moją matką. Moja matka była to siwa, czcigodna staruszka, a ty jesteś młodą dziewczyną.
Wówczas owa niepoznana matka w żałości zawołała:
— O Boże, raczej niech będę starą jak przedtym, niż żeby mnie mój syn miał nie poznawać!
Natychmiast Bóg ją wysłuchał — i na nowo była starą kobietą jak przedtym, a syn w radości ucałował jej ręce i nogi. I od tego czasu ludzie przestali się odradzać i zaczęli umierać.
— O Boże, jaka to szkoda! — westchnęła mimowoli pani Emilja, patrząc na kwieciem obsypany ogród.
— Istotnie możnaby powiedzieć, że tym razem miłość macierzyńska źle się zasłużyła ludzkości. Zdaje się jednak, że nie wszystkie osobniki podległy tej klątwie. Bywa mianowicie u niektórych osób, że te w bardzo późnym wieku odzyskują całkowitą młodzieńczość. Niepodobna wyjaśnić, w jakich warunkach odrodzenie to następuje, gdyż medycyna, która skrzętnie notuje takie wypadki, zna ich dotychczas bardzo niewiele i nic określonego powiedzieć o nich nie może. Poprostu konstatuje fakt
Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/12
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.