Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Swobodnie powrócił do swoich kolegów. Mówca, tymczasem napił się z szklanki i ciągnął dalej:
— Teraz, łaskawi panowie, następujący z naszych współpracowników pokaże wam kilka zwykłych wolt karcianych, które są w użyciu na jarmarkach, na parostatkach i na kolejach. Przy pomocy trzech kart, naprzykład, damy, asa i szóstki, on bardzo zręcznie... Zresztą, być może, panowie, zmęczyły was te doświadczenia?...
— Nie, wszystko to bardzo interesujące, — uprzejmie odpowiedział przewodniczący: chciałbym, tylko spytać, — jeżeli, rozumie się, pytanie moje niewyda się panu nieprzyzwoitem: — pańska specjalność?
— Hm... moje... nie, dlaczegóżby nieprzyzwoitość?... Pracuję w wielkich brylantowych magazynach, a inne moje zajęcie — banki, — ze skromnym: uśmiechem odpowiedział mówca: Nie, niech panowie nie myślą, że moje rzemiosło lżejsze od innych. Wystarczy to, że znam cztery europejskie języki: niemiecki, francuzki, angielski i włoski, nie licząc, zrozumiałe, polskiego, małoruskiego i żydowskiego. Więc jakżeż, panie przewodniczący, czy dokonywać dalsze demonstracje?
Przewodniczący spojrzał na zegarek.
— Na nieszczęście, zbyt mało mamy czasu, — rzekł: Czyby nie przejść lepiej do samej istoty pańskiej sprawy? Tymbardziej, że doświadczenia, których dopiero co byliśmy świadkiem, w dostateczny sposób przekonały nas o zręczności pańskich szanow-