Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/42

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    statku schwytał mnie niepowstrzymany atak choroby morskiej....
    I szczegółowo, nie opuszczając ani jednego szczegółu, opowiedziała mu wszystko, co zaszło z nią ubiegłej nocy. Opowiedziała nawet o tem wstrząsającem i teraz bezgranicznie męczącem dla niej wrażeniu, które ogarnęło ją w obecności młodego kadeta. Lecz przez cały czas w mowę swoją wstawiała słowa: „Słyszysz, to tylko przypuszczenie! Nie myśl, że to było, to tylko przypuszczenie. Wymyślam, jaknajgorsze, na co zdolną jest wyobraźnia moja.
    I kiedy zamilkła, rzekł cicho i prawie uroczyście:
    Tak więc było? Było? Lecz ani sądzić ciebie ani wybaczać ci nie mam prawa. Tyś zawiniła w tem tyle, ile w złym, bezsensownym śnie, który ci się przyśnił. Daj mi twoją rękę!
    I, pocałowawszy ją w rękę, spytał ledwie dosłyszalnie:
    — Tak więc było, Helutko?
    — Tak, mój drogi. Jestem tak nieszczęśliwa, tak głęboko nieszczęśliwa. Dziękuję ci za to, żeś mnie pocieszył, nie rozbiłeś serca mego. Za tą jedną chwilę nie wiem, czem odwdzięczę ci się w życiu.
    I oto z gorzkiemi i radosnemi łzami, przytuliła się do jego piersi, łkając i wstrząsając nagiemi ramionami i rękoma, i zraszając jego koszulę. Starannie, powoli, łagodnie głaskał ręką jej włosy.
    — Kładź się, droga, wyśpij, odpocznij. Jutro