Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

była Wiktorja Iwanowna w biały kostjum jakiegoś fantastycznego kroju, cały w podłużnych fałdach.
— „Witia, przedstawiam ci takiego-to — rzekł Matwiej Kuźmicz, podprowadzając mnie do żony: to — student, przyszły korepetytor Koli...
„Bacznie popatrzała na mnie, w milczeniu pochyliła głowę i powoli podała mi rękę, dotknięcie której zmusiło mnie do drgnięcia, zupełnie jakby w nagłem przeczuciu.
Im dłużej obserwowałem Wiktorję Iwanownę, tym bardziej zagadkową stawała się dla mnie. Była w niej, widocznie, zupełna obojętność do życia i wszystkich jego przejawów.
I rankiem i wieczorem, i przy obiedzie i w czasie spacerów, widziałem ją wciąż z jednym i tym samym wyrazem twarzy, na której jakby na wieki zastygł wyraz tęsknoty. Tylko do swej przecudnej powierzchowności i do swoich zawsze fantastycznych toalet, odnosiła się ona ze szczególną starannością i troskliwością. Lubiała więcej, niż każda kobieta w święcie, patrzeć w lustro i wystawała przed niem nadzwyczaj długo...
„Nie miała ona, jak to bywa u większości niemych, pragnienia, ażeby za wszelką cenę rozmawiać z otaczającymi. Alfabetu niemych na palcach, widocznie, nie umiała, a do gestów uciekała się bardzo rzadko. Zato z chorobliwą namiętnością lubiała muzykę i całe wieczory spędzała przy fortepianie. Grafa Wiktorja przecudnie, lecz żeby nie wiem co wyko-