Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakby wstydu za tych wykrzywiających się ludzi, jakby litości. Spojrzałem na sąsiadów — i oni wszyscy mieli również boleśnie skrzywione twarze. Krzyczy człowiek, wykrzywia się, bije się w piersi, i, czujesz, sam nie rozumie, jak nieprzyjemnie i przykro patrzeć na niego. To też, zdaje się, zawołało by się do niego: „Dobry człecze, dlaczego wybrałeś sobie taką niewdzięczną i trudną pracę; jeżeli już nie jesteś zdolny do czego innego, zajmij się brukowaniem ulic; zajęcie to i lżejsze, i bardziej szanowane, i bardziej dochodowe, niż wykrzywianie się, budząc tylko chorobliwą litość“.
Najwięcej zdumiał mnie aktor, który grał szlachetnego potomka. Sądząc z głosu, był to człowiek już w starszym wieku. Prawdopodobnie, kiedykolwiek choć przelotnie widział on czyjąś grę i utkwiło mu mocno w pamięci pięć czy sześć gestów artystycznych, wyolbrzymiając je do ostatecznych granic. Tak, naprzykład, w chwilach specjalnie tragicznych, już nie chodził, jak chodzą zwykle wszyscy ludzie, chociażby i przygnębieni wielkim smutkiem, a wciąż upadał. Opuści głowę na piersi i zaczyna pochylać się naprzód ciałem, zupełnie jak upadający posąg, tak że zdaje się, runie na ziemię. Lecz naraz nogi jego robią dwa szybkie kroki naprzód, głowa podrzuconą zostaje do góry, oczy przewracają się, i ręce z rozczapierzonymi i wykręconymi palcami wyciąga w przestrzeń. A tymczasem, mój Boże, ile porywu, wkładał on w swoją rolę! Grał bez peruki, i, czy wierzycie, sam widziałem, jak rzeczywiście wyrywał