Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtedy rzekł król do ostatniego:
— A zatem tyś ukradł pas z obopólnem złotem, ponieważ z natury swej jesteś okrutnik i chciwy na cudze mienie.
A człowiek ten, oddawszy swój kij podróżny w ręce jednego z towarzyszy, rzekł podniósłszy ręce ku górze, jakby do przysięgi:
— Świadczę się przed Jehową, że złoto nie ja mam, lecz on!
Uśmiechnął się król i tak rzekł do jednego ze straży przybocznej:
— Odbierz kij z rąk tego człowieka i przełam go na połowę.
A kiedy ów żołdak wykonał rozkaz królewski, to wypadły złote monety na podłogę, gdyż były schowane w otwór w wydrążeniu kija; złodziej zaś, zdumiony mądrością króla Salomona, padł na twarz przed jego tronem i wyznał swą kradzież.
Przyszła także do Domu Libańskiego kobieta, biedna wdowa kamieniarza i rzekła:
— Sprawiedliwości szukam, o królu! Za ostatnie dwa dynary, jakie mi pozostały kupiłam mąki, wsypałam ją do tej wielkiej glinianej wazy i zaniosłam do domu. Ale nagle powstał silny wicher i rozwiał moją mąkę. O, królu mądry, kto mi powróci tę