Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Powiedz mi, Eljawie, wszystko, co wiesz o królu i tej dziewczynie z winnicy.
— O, jakże ty go kochasz, królowo! — zawołał z głośnym jękiem Eljaw.
— Mów... — rozkazała Astis.
— Cóż ci mogę powiedzieć królowo! Serce moje rozdziera zazdrość...
— Mów!
— Nikogo jeszcze nie kochał król tak, jak ją jedną. Nie rozstaje się z nią ani na chwilę. Oczy jego pałają szczęściem. Rozdaje dokoła siebie dary i miłosierdzie. On, awimelech i mędrzec, leży niby niewolnik u jej nóg i niby pies nie spuszcza z niej swoich oczu.
— Mów!
— O, jakże mię ty dręczysz, królowo! A ona... ona stała się cała miłością, czułością i pieszczotą! Stała się cichą i wstydliwą i o niczem nie wie, niczego nie widzi, prócz swej miłości Nie wzbudza w nikim ani zawiści, ani zazdrości, ani nienawiści.
— Mów! — jęknęła jak oszalała królowa i wpijając się swymi, giętkiemi palcami w czarne kędziory Eljawa, przycisnęła jego głowę do swego ciała, drapiąc mu twarz srebrnem obramowaniem swego przejrzystego chitonu.