Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyłem się o jej rękę, ale, zanim zdążyła odpowiedzieć, wpadł na nas ten jej brat. Wyglądał jak warjat, blady jak ściana z gniewu, a z jego jasnych oczu sypały się iskry! Co ja tu robię z jego siostrą? — krzyczał. Jak śmiem okazywać jej uczucia, które są dla niej wstrętne? Czy sądzę, że dlatego, iż jestem baronetem, to mi wszystko wolno? Gdyby nie był jej bratem, dałbym mu należytą odprawę. Ale w tych warunkach powiedziałem mu tylko, że nie mam potrzeby wstydzić się swoich uczuć dla jego siostry i mam nadzieję, iż zechce zostać moją żoną. Ale to bynajmniej nie poprawiło sprawy, tak, że i ja uniosłem się w końcu i odpowiedziałem mu gwałtowniej, niż chciałem, ze względu na jej obecność. Skończyło się na tem, że odszedł wraz z nią, jak sam widziałeś, a ja zostałem jak głupi. Powiedz mi, Watsonie, co to może znaczyć, a będę ci wdzięczny do grobu.
Usiłowałem zajście wytłómaczyć tem i owem, ale w istocie, zgłupiałem sam zupełnie. Za przyjacielem naszym przemawia tytuł, majątek, wiek, charakter, powierzchowność, nie wiem nic złego o nim, a jedyny zarzut, jaki można mu zrobić, to ów fatalizm, który ściga jego rodzinę. Zdumiewające to istotnie, że konkury baroneta zostały tak brutalnie odrzucone, bez względu na uczucia panny i że ona przyjęła decyzję brata bez oporu.
Wszelako tym wszystkim wnioskom naszym położyła koniec wizyta Stapletona tego samego dnia popołudniu. Przyszedł przeprosić za swoją szorstkość, a wynikiem długiej, poufnej rozmowy z sir Henrykiem w jego gabinecie było