Strona:Żywe kamienie.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W kompanii nietrzeźwej — wiadomo — im rzecz bardziej nieoczekiwana, tem zgoda pewniejsza. Przyklasną z tumultem, gotowi na tarczach go nawet podnosić: „Tu nas pochwal, bracie!“
A goliard jakby odżył nagle, w tej myśli chyba, że na rynku tego miasta i on znalazł słuchaczów swoich.
Skoczy tedy na ławę u studni i wzniesie ramię.
„Panowie!..
Piękne jest żonglerstwo kamratów na rynku, piękne są skoczki tańce i nogi, piękną odwaga linochoda, odważny jest niedźwiedzia poskramiacz, zwinne jak w tańcu jest słowo gadkarza: — zgoła: piękną jest każda zuchwałość i rączość ciała, i bystrego ducha żywość każda!
Atoli piękniejsza jest nasza stara igra! — śpiewa dumny poeta prowancki. — Bo zważcież tylko, panowie! rzeczy kuglców, gadkarzy, a i żonglerów, bywa, po piekarniach, tyle trwania, ile baczenia waszego, — i otoście znów radości próżni, jak wonczas gdyście wychodzili z domu. Inną jest nasza sztuka poetów i inne jej piękności! One, serca sięgając, w pamięci pozostają, bo czucia człecze rozszerzać zwykły. One jak na gęśli stroją w was te żyły serdeczne nienawiści i miłowania, na których życia waszego ton i — daj Boże! chwałę — sami wygracie.
Aliści, widzę, w rzadkie miny i cierpkie wejrzenia wasze powiadam ja to. Wyście tu oczekiwali gotowej dla się pochwały w rymach pobrzękliwych. Daremniebym wam obiecywał bodaj dusz ocknienie