Strona:Żywe kamienie.djvu/429

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Nie pomogą!“ — zamruczą mnichy, przerwawszy swe pacierze.
„Chocia oni wszyscy zjawią się wtedy, zmartwychwstali, by pospołu z najpotężniejszemi królami świata drżeć przed Sądu chwilą. ,Ty jedynie, — powiada święty, — będziesz się wtedy radował, człecze ubogi i prostaczy! Ty jedynie będziesz się wtedy śmiał i wołał: Oto Ukrzyżowany nasz,... który niegdyś w pieluszkach, krzykiem dziecka wypełniał stajenkę prostaczą! Oto Syn prostego rzemieślnika i kobiety, która z pracy rąk swoich żyła, — a dziś sędzia świata! — czarodziej! — szatanów pogromca!’... Tak pisze Hieronim.“
Wynurzony znienacka z za ciemnych kolumn krypty, stanął nad mnichami przeor z latarnią wzniesioną.
„Franciszkany!...“ — usłyszą nad sobą słowo głuche.
Odezwały się znów pomruki pacierza, uderzyły młoty w trumnę.
A przeor, załamując ręce przed sobą, oddalał się w kolumnowe mroki.
„Z jasnych promieni Twego ducha, Franciszku, owo co pozostało w sercach Twoich ,maluczkich’! — odwieczna tkliwość pieluszkowa i stajenkowa dla Bożego Syna. A pod nią głucha, mroczna pomstliwość prostaków... Oni to uzacnią świat, rozmnożą wiarę, rozszerzą serca człecze, lepsze życie zgotują i na ziemi: — Laici fructuosi sunt! — powtarza za Antonim Padewskim wszystko to prostactwo, dla