Strona:Żywe kamienie.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A naszym ku czemuś zapałem przejmują się tak, bywa nasze kobiety, że gotowe i w sprawach ducha współdziałać tą krzętną niecierpliwością swoją. Że zaś w odczytywaniu pomódz mu nie zdoła, więc przynagla bodaj: kopie bosą stopą klęczącego nad napisem goliarda. „No! — prędzej!“ — niecierpliwi się nad nim.
Ale on przynaglić się nie dał tem poganianiem. Bo dopiero, gdy wszystko odczytał akuratnie, powstał powoli i z dumą klerka zamierzał wytrząsnąć jak z rękawa:
„Aphroditae divinae sacrae...“
Dziewczynie przywarło coś w tej chwili powieki. I, nim się spostrzegł, runęła czołem o ziemię, włosów nagle rozploty wyrzucając przed się, na głowy przysłonięcie rabie:
„Pani Wenus sama!“


Ten krzyk bałwochwalstwa urzekł go chyba jawnym już czarem tych ruin — za klasztoru niedobrą granicą.
Bo oto te złomy, jak pnie potrzaskane, dopełniły mu się nagle w oczach, aż po one szczęty okapów, które tu i owdzie zawisały na słupie. I nakryły się dachem w świątyni ogrom kolumnowy. Zaś te marmurów obtłuki nijakie, — z przypadku jakby gładkie, lub z kaprysu natury upodobnione czemuś, — szeregiem bożyców z kamienia stanęły u wnętrznych