Strona:Żywe kamienie.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szył czujnie pióra i, choć oślepion, obraca głowę za wyżą widnokręgu.
„Bacz owo, jakeś zdufniał rychło ku mnie, mnichu korny?“
Ale brat już nie z gardła zaciśniętego dobywał słowa, lecz w pierś wezbraną po nie sięgał:
„Niczem on sokół, próżno ja, Pani, w twe wyże spoglądam: — i jam oślepion kapucą. (Targnął na głowę kaptur mniszy). A przecie pod kapturem onym przeżywam ja w sobie wszystkie dzieje onego rycerstwa, o którem rzekłaś przed chwilą. Bo wiedz: składa przeor mój kroniki śpiewne o rycerzach Graala, jako że żonglerzy po piekarniach nazbyt już nieświętem uczynili słowo dawne. Na skrzyni ksiąg w swej celi siada wtedy przeor siwobrody i mówi wonczas z siebie. Ja zaś w nyży okiennej przy księdze stoję i wpisuję w nią akuratnie przeorowe słowo. A gdzie się pieśń nowa rozpocząć ma, tam ja wymyślnemi sploty w złoto i purpurę obłamiam przeorowej księgi karty wieczne; zaś gdzieniegdzie i obraz błękitny w księgę kładę. Nie za grzech mi to liczy przeor dobry. A odpustową porą nawet za kwestarza oto na miasto wysyła, bym nieco farb świata w oczy wziął: księga, powiada, piękniejsza przez to się stanie — na klasztoru chwałę... Oto napatrzyłem się dziś w sukiennicach wszystkich farb świata! Oto nasłuchałem się w piekarni takich kolorów życia, że za oczyma śćmiła mi się i dusza!... Aż nakoniec biorę w swe oczy purpurę życia, świata różę! — oblicze jakby onej królowej pana Lancelota, o której