Strona:Żywe kamienie.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„A teraz, — (cofa pani łagodnie nóżkę, by nie całował bez końca) — a teraz, powiadaj mi wszystko, co wiesz o rycerzu.“
Ruszyły się wreszcie słowa w zaciśniętem gardle mnicha.
„Królowo, nie wiele ja wiem. To jedno powiedzieć ci mogę: choć ciałem przypłaci, duszą żyć będzie rycerz wiecznie! Bowiem ja wziąłem na się jego grzech śmiertelny.“
„Ty?!..“
Aż się stupotał i sparskał pod nią biały rumak królewski.
„Ty?!...“ — spojrzy nań z żałośliwą pogardą.
I zakończy surowo:
„Bacz, co-ć powiadam! Znajdą się niewiasty, które rycerzowi do ucieczki dopomogą; ty je doń powiedziesz. I powiesz mu, że jeśli króla przebaczenie uzyskać z czasem pragnie, niech, wywiedzion na wolę, rusza w światy na szukanie Graala. Kocha się król w onej tęsknicy dawnego rycerstwa. A za królem i ja się kochać nie przestawam... Te ostatnie dwa słowa akuratnie powtórz, choćbyś wszystko inne uronił w pamięci.“
Ledwie pani o Graalu wspomniała, a mnich porwie się z kolan, nastawi się ku niej twarzą. I jakby mu licowego widzenia niedość było, ręce rozkłada, — dłońmi, rzekniesz, wziera: chłonie w siebie wid i płomienieje w tem zapatrzeniu.
A że niedość korne to olśnienie było, targnęła się poniewoli dłoń pani, — aż sokół na berle nastro-