Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
NAD JEZIOREM.
WSPOMNIENIE.

(Dokończenie).
V.

Z wieńców pachły róże, pachły wielkie lilje... Kobiety trzymały w rękach białe chustki. Były i batystowe, bo doktor miał bogate pacjentki.. Elli płakała głośno. Anioł z białego marmuru, który był opodal na grobie dziecka, czerwienił się jasno w ogniu, bo słońce zachodziło.
— Słońce zachodzi — rzekłem cicho do męża Anusi — trzeba wam wracać...
On nie słyszał, bo klęczał ze spuszczoną głową i szeptał:
— ... łaskiś pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami...
Promienie padły mi prosto w twarz; oślepiony nie widziałem nawet Magdy, która klęczała koło mnie...
Ona mnie w tej chwili nie kocha — pomyślałem, naraz o niej — nie kocha, bo klęczy nad trumną...
Wszyscy uklękli.
— Requiescat in pace — wymówił ksiądz..
Zrobiło się cicho, całkiem cicho. A kiedy podniosłem wzrok, zobaczyłem, jak ponad głowami wszystkich leci motyl o białych skrzydłach — a za nim drugi, także biały... Widzę jak się złączyli... dotknęli się kropielnicy... a teraz lecą nad siwą głową matki Ady...
Potem uczułem na sobie rękę. Czułem wyraźnie, jak się coś mnie dotyka, jakby mała ręka...
Schyliłem nisko głowę..
— Magdo — szepnąłem — czy ty się mnie dotknęłaś?...
Jej oczy były wielkie, całkiem blisko moich; twarz była spokojna i jasna...
Nie odpowiedziała nic.
Wstała, żeby się pożegnać ostatni raz ze siostrą.