Ta strona została uwierzytelniona.
się majestatycznie, rozdął skrzydła, niby żagle białe i ciche, jakby wenecka gondola mknął ku brzegowi. Ztrzepnął wodę z piór i szedł niezgrabny i ociężały, chwiejąc się na nogach.
Mijając go, składam mu głęboki ukłon. Pożegnanie Lohengrina z łabędziem.
Łabędziu mój, ty cichy srebrnopióry ptaku!
Za nim wlecze się leniwie dozorca, z nasuniętą na ucho czapką z daszkiem i wywijając wierzbowym prętem ćmi fajkę, klnie bez przyczyny i spluwa raz po raz.
Czas wracać do miasta. Chłodno.
Mój biały królewski ptak śpi.... w kurniku.
Ostap Ortwin.