Claude znowu był codziennym gościem willi „Zyglinda“. Powróciły dawne czasy. Opieka nad ciężko chorym profesorem zbliżyła ich jeszcze bardziej i było to miłe, jakieś rodzinne. Kiedy zostawali ze sobą sam na sam, nawet w długich przerwach w muzyce lub w rozmowie, gdy cisza mówiła i marzyła za nich, byli ze sobą po dawniejszemu. Nieraz ich milczenie, napięte jak struna, gotowe było pęknąć nagle w jakimś wybuchu szczerości. Zatajona prawda wzbierała między nimi i domagała się upustu, szarpała się w więzach przemilczenia.
Była już dla obojga jawną i jasną, a nie wyraziła się ani razu w słowie, w geście, nawet w spojrzeniu. Ilekroć błysnęła między nimi błędną, niemal nieuchwytną iskierką w oczach i na ułamek sekundy zawahała się i gotowa była się zdradzić, natychmiast zarówno jej oczy i jego oczy rozbiegały się w popłochu i długo unikały siebie, oszukiwały się wzajemnie, nie odważając się spotkać. Była to gra śmiertelnie dręcząca i właśnie w tym strachu przed wyznaniem dawała tajemną niewypowiedzianą roz-
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/75
Ta strona została przepisana.
VI
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/ce/%C5%BB%C3%B3%C5%82ty_krzy%C5%BC_-_T.III_-_Ostatni_film_Evy_Evard_%28Andrzej_Strug%29.djvu/page75-1024px-%C5%BB%C3%B3%C5%82ty_krzy%C5%BC_-_T.III_-_Ostatni_film_Evy_Evard_%28Andrzej_Strug%29.djvu.jpg)