Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeświadczeniem, z przeświadczeniem, które sobie mozolnie spreparowałeś i którego trzymasz się z całej siły.
Borowicz rozłożył ręce:
— Z tobą nie podobna dyskutować.
— ...jak powiedział pacjent do lekarza — dokończył Urusow.
— Jeżeli ten lekarz był psychiatrą... — zawahał się Borowicz.
— Był psychoanalitykiem, który chciał przez uświadomienie pacjentowi jego kompleksu wyleczyć go raz na zawsze.
— I tak się zapalił, że chciał mu zasugerować własne urojenia.
— Cóż u diabła! — wybuchnął Urusow — bierzesz mnie za jakąś swatkę, za starą ciotkę od kojarzenia par?
— Nie...
— Myślisz, że mnie swędzi to, że dwoje ludzi przeznaczonych dla siebie...
— Aż przeznaczonych? — ironicznie zaśmiał się Borowicz.
Urusow wstał i machnął ręką:
— Dajmy spokój.
— To będzie najlepiej.
— Czyż można tu u ciebie przespać się?
— Ależ proszę. Służę ci pidżamą. Mogę nawet okna zasłonić.
— Dziękuję ci. Najlepiej sypiam przy świetle.
Borowicz usiadł z książką przy oknie. Miszutka rozbierając się i układając na kanapie opowiadał urywanymi zdaniami o swoich zmartwieniach z zarządem stowarzyszenia emigrantów, o dwóch panach, którzy go stale