Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To niemożliwe! To niemożliwe! Nie wierzę — zakryła twarz ręką — Ewaryst nigdy by tego nie zrobił.
Borowicz rozłożył ręce:
Jednakże on nie zaprzecza. Prezes zrobił wszystko, co od niego zależało, by nie nadawać sprawie rozgłosu. Szczegółów i ja nie znam. Wskutek jakiegoś zażalenia, czy denuncjacji wyznaczono komisję i podobno stwierdzono, że niektórzy petenci nie otrzymali przyznanych pożyczek, a podjął je z kasy Ewaryst. Poza tym kazał kasjerowi wypłacać sobie zaliczki na pobory, bardzo duże kwoty. I wszystkie te... nieformalności na razie wynoszą prawie czterdzieści tysięcy złotych.. Jednak nie jest wykluczone, że okaże się tego więcej. Okropnie przykra sprawa. Wszczęto śledztwo...
— Czy... czy on jest... aresztowany?...
— Nie. Jaskólski zrobi wszystko, by do tego nie doszło.
— Boże, Boże... Ale panie Stefanie, przecie mówi pan, że może to być jakieś nieporozumienie?!
Borowicz milczał.
— Widział pan Ewarysta?
— Tak. Właściwie to on mnie prosił, by zawiadomić panią. Sytuacja jest o tyle do uratowania, że prezes trzyma wszystko w ręku. Prezes oświadczył Ewarystowi, że jeżeli w krótkim czasie wpłaci całość sprzeniewierzonej kwoty... rzecz da się zatuszować.
— Czterdzieści tysięcy! Skąd ja wezmę tyle pieniędzy! Boże drogi! Nie mogę myśli zebrać. Ale nie ma czasu do stracenia — zerwała się — która to?...
— Kwadrans po piątej — spojrzał na zegarek Borowicz.