Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Powinien także ulec skreśleniu etat wicedyrektora jako zbyteczny. Funkcje te mogą być przekazane dyrektorowi“. — I podpisał:
— Ewaryst Malinowski — wicedyrektor Funduszu Budowlanego.
Odetchnął z ulgą, przeczytał od początku i zatarł ręce:
— Jakoś to wyszło.
Postanowił też nic już nie zmieniać i nie dodawać. Dostatecznie namęczył się. Wróciwszy do domu zaraz się położył i leżąc opowiadał Bognie o całodziennej robocie. Zakończył słowami:
— Oczywiście nie za dużo wziąłem z twojej pracy. Sama rozumiesz... hm, ale i tak bardzo ci dziękuję.
Nie było to może ścisłe, ale od prawdy nie odbiegało przecie zbyt daleko. Bądź co bądź on rzucał myśli, oddał podstawy, a ona je tylko ubrała w słowa, które wyzyskał.
Nazajutrz odwiózł memoriał do ministerstwa i wręczył sekretarzowi osobistemu w zaklejonej kopercie. Wracał do Funduszu pieszo i właśnie przechodził koło wspaniałego zakładu fryzjerskiego „Jerome and Matthew“, gdy tuż przed nim zatrzymała się granatowa limuzyna Symienieckich. Umyślnie zwolnił kroku. Należało skorzystać ze sposobności przywitania się. Drzwiczki się otworzyły i wysiadła sama pani Symieniecka, w aucie została Lola. Panie zamieniały z sobą ostatnie zdania, gdy zbliżył się w samą porę.
— Moje najniższe uszanowanie — szarmancko zdjął kapelusz i ściągnąwszy pośpiesznie rękawiczkę, dodał: — jakże się cieszę z tego spotkania.