Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Lojalność! — oburzył się — pierwsze słyszę, żeby dla lojalności wyrzekać się kariery.
— Pierwszy raz to słyszysz?
Malinowski skrzywił się. Znowu go poprawiała. Przyznawał jej rację, więcej, starał się mówić elegancko, ale czasami człowiekowi może się wyrwać takie powiedzenie, jak „pierwsze słyszę“. Nawet wynotował sobie listę tych „brukowych warszawizmów“ — jak je nazywała Bogna — i nie mówił już: „na dworzu“, „ubrany do figury“, „pierwsze słyszę“, „pomarańcz“, „dosmaczyć potrawę“, gdy jednak w dyskusji zwróciła mu uwagę na użycie przezeń takiego zwrotu, tracił kontenans i irytował się, gdyż podejrzewał Bognę o zamiar speszenia go w ten sposób.
Obecnie jednak sprawa była zbyt poważna, a czasu zostawało niewiele. Puścił więc uwagę mimo uszu i zaczął przekonywać Bognę, że musi zachować tajemnicę wobec prezesa i Jaskólskiego, gdyż minister wyraźnie zażądał dyskrecji. Kto wie, może minister chce, by reformy zostały przeprowadzone z jego osobistej inicjatywy?...
Wreszcie Ewaryst wydobył swoje notatki:
— Tu wynotowałem zasadnicze tezy, ale taki jestem przemęczony, tak mnie głowa boli, że doprawdy nad opracowaniem memoriału nie mógłbym teraz pracować, a rzecz jest pilna. Liczyłem, że zechcesz mi pomóc...
Bogna zgodziła się z radością. Zabrali się do notatek i Malinowski ze zdziwieniem słuchał jej komentarzy. Doskonale orientowała się w sprawach Funduszu Budowlanego, a w ciągu swojej kilkuletniej pracy w zarządzie zdążyła sobie wyrobić zdanie o różnych wadliwościach regulaminu, statutu i przepisów. Niektóre z jej spostrze-