Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kowując wypchaną skórzaną tekę — niezły chłopak. Tylko nerwus. Stara się o odroczenie służby wojskowej.
— Byliście w Krakowie?
— Byłem. Powinniście mu to wybić z głowy. Studia studiami, a takiej szkoły, jak daje wojsko, nie znajdzie nigdzie. Malinowski jeszcze nie przyszedł?
— Nie.
— Ostatnio lubi się spóźniać — bez nacisku powiedział Jagoda, zaczerpnął powietrza, jakby chciał coś dodać, lecz tylko chrząknął i wziął słuchawkę telefonu.
Borowicz zabrał się do przeglądania zaległości. Były to plany i kosztorysy prywatnych domów nieczynszowych, których właściciele zabiegali o długoterminowe pożyczki na ukończenie budowy. Ten dział należał do niego tylko o tyle, że badał każdą sprawę z punktu widzenia estetyki i użyteczności budowli, oraz jej trwałości. Stronę prawną i finansową opracowywał Malinowski, opinię zaś dawał Jagoda, po czym akty szły do prezesa, gdzie zapadała decyzja.
Przed dwoma laty, gdy Borowicz otrzymał tę posadę, interesowały go jeszcze sprawdzania planów, styl, rozplanowanie i celowość budowli. Wdawał się w korespondencję z petentami, żądał zmian, przeróbek, ulepszeń, te zaś projekty, którymi się zachwycił, usiłował przeforsować. Obecnie odrabiał swe obowiązki mechanicznie. Sprawdzał, liczył, notował, po czym w prawym górnym rogu aktu przyczepiał spinaczem kartkę: — „Niezgodne z paragrafem 23-cim Ustawy z dnia takiego-to, niedotrzymane punkty 3-ci, 7-my i 14-sty przepisów rozporządzenia z dnia takiego-to, niezastosowane do regulaminu Funduszu Budowlanego, artykuł 9-ty, ustęp „c“.